sobota, 23 maja 2015

"Z MOCY NADZIEI" 23 V 2015

Czym jest nasz los? Przypadek - nie przypadek?
Warto zastanowić się nad swoim życiem - dokąd zmierzamy. 
Fragment książki - historia prawdziwa:

"Marian Gryglas był w kadrze olimpijskiej w podnoszeniu ciężarów. Przygotowywał się do wyjazdu na olimpiadę w Moskwie. W przerwie zgrupowania przyjechał do rodzinnego Komarna na Podlasiu, na ślub krewnego. Gdy wracał z wesela, na dworcu w Białej Podlaskiej wpadł pod pociąg i stracił nogę. Był luty 1980 roku. Dla młodego chłopaka, zawodnika Stoczniowca Gdańsk i reprezentanta Polski, dla którego sport był wszystkim, utrata nogi była najgorszą z możliwych, nie do wyobrażenia tragedią, końcem wszystkiego. Marian myślał o samobójstwie. Zastanawiał się już nie "czy", tylko "jak" odebrać sobie życie. I właśnie wówczas w szpitalu, gdy już podjął decyzję, poznał kobietę swojego życia. Opiekująca się nim pielęgniarka była serdeczna i troskliwa. Słowo do słowa i szybko okazało się, że to obustronna miłość od pierwszego wejrzenia. Gryglas nie pojechał na olimpiadę do Moskwy, ale zamiast tego znalazł żonę, która urodziła mu czwórkę  dzieci. Nie zamieszkał w Gdańsku jak planował, nie zdobył olimpijskiego medalu, ale nie zaniechał uprawiania sportu i został uczestnikiem paraolimpiad w wyciskaniu sztangi leżąc. Dwukrotnie zdobył mistrzostwo świata w tej dyscyplinie sportu i uczestnicząc w rozmaitych zawodach zwiedził cały świat. W Cannes z powodzeniem siłował się na rękę z Arnoldem Schwarzennegerem i Sylwestrem Stallone, a później w rodzinnym Komarnie na Podlasiu otworzył siłownię dla chłopców i dziewcząt z okolicznych wsi. Stał się ich mistrzem i autorytetem. Uczył nie tylko sportu, ale przede wszystkim tego, że nigdy, przenigdy, milion razy nigdy nie można się poddać przeciwnościom losu i stracić wiary w spełnienie marzeń. Gdy mi o tym opowiadał, nie ukrywał wzruszenia.
   - Czasem , sami o tym nie wiedząc, znajdujemy się w okolicznościach, na które nic nie możemy poradzić. Pewna kobieta zaparkowała samochód blokując parking. Zatrzymała się na minutę, ale złamała obcas w bucie, który musiała prowizorycznie przymocować i postój się przedłużył. W tym czasie ja zbierałem się do odjazdu. Gdy wychodziłem, któryś z weselnych gości niechcący oblał mnie kawą i poszedłem do łazienki ją zmyć. Gdy wyszedłem, państwo młodzi właśnie wznosili toast, więc musiałem poczekać, by się z nimi pożegnać. Wsiadłem do samochodu, który miał mnie zawieźć na dworzec w Białej Podlaskiej, ale okazało się, że wyjazd z parkingu jest zablokowany. Kobieta, która złamała obcas, przyszła po kilku minutach. Musieliśmy jechać szybko, bo zbliżał się czas odjazdu pociągu. W efekcie przekroczyliśmy dozwoloną prędkość i na rogatkach miasta zatrzymała nas milicja. Sprawdzenie dokumentów i wypisanie mandatu zajęło kilka kolejnych minut. To wystarczyło. Wbiegając na peron zauważyłem oddalający się ostatni wagon składu. Dogoniłem go, ale wtedy straciłem równowagę i poczułem straszliwy ból... 
  Następne, co pamiętam, to białe szpitalne ściany. 
  - Gdyby choć jedna z tych rzeczy odbyła się inaczej. Gdyby kobiecie, która zablokowała parking nie złamał się obcas, ja nie zostałbym oblany kawą, państwo młodzi wznieśli toast chwilę wcześniej albo chwilę później, drogówka patrolowała inny rejon miasta, wsiadłbym bezpiecznie do tego pociągu i moje życie potoczyłoby się inaczej. Ale życie to pasmo przecinających się losów i przypadków, nad którymi nie panujemy. Chwila nieuwagi i moje  życie potoczyło się zupełnie innym torem niż planowałem. Noga uległa zmiażdżeniu i pragnąłem już tylko śmierci. Ale po długotrwałej rehabilitacji nauczyłem się chodzić przy pomocy protezy, a potem zacząłem życie na nowo.
  - Jak z perspektywy czasu oceniasz to wszystko, co się wydarzyło? - pytałem.
 - Kiedyś nie mogłem się z tym pogodzić, bo straciłem wszystko, co było dla mnie ważne. Z powodu tej straty cierpiałem tak bardzo, że marzyłem już tylko o tym, by przestać cierpieć, by to wszystko się skończyło. Po kilku tygodniach przekonałem się, że to, co mnie spotkało, ten smutek, był tylko częścią mojej historii. Znikomą częścią. Po kilku miesiącach nie było już po nim śladu. Dziś myślę, że w naszym życiu przychodzą chwile strapienia i nie można ich uniknąć, bo zdarzają się nie bez powodu. Możemy doszukiwać się przyczyn, winić innych, wyobrażać sobie, jak odmiennie bez nich byłoby nasze życie. Ale przekonałem się, że wszystkie bitwy naszego życia czegoś nas uczą, nawet te, które przegraliśmy. Myślę o mojej żonie i dzieciach, których przecież bym nie miał, gdybym wtedy wsiadł do pociągu. Myślę o chłopcach, którzy u mnie ćwiczą i o tym, że chyba niektórym udało się pomóc, wskazać cel w życiu wyprostować ścieżki. Gdybym przyjechał na ten dworzec pół minuty wcześniej, ścieżki mojego życia prawdopodobnie nigdy nie przecięłyby się z ich ścieżkami, wiele wydarzeń potoczyłoby się inaczej, w moim życiu i w życiu wielu innych ludzi. Dlatego dziś wierzę w to, że to nie był przepadek, że ja po prostu miałem nie odjechać tym pociągiem. A tragedie?  Te zdarzają się wszędzie, spotykają przecież każdego, to dzieje się codziennie.  Przypadek - nie przypadek.
Zastanowiło mnie, ileż mądrości u tego człowieka, który przecież nie zdobył dyplomów prestiżowych uczelni i nie uzyskał żadnych naukowych tytułów. Ale przeżył tragedię, która dała mu niezwykłą perspektywę, a żyjąc od lat zgodnie z rytmem natury, wśród swoich koni, malowniczych pól i lasów Podlasia, nabył wiedzę, której próżno by szukać na wykładach, czy w tzw. mądrych książkach.
  Jak on to powiedział? "To dzieje się codziennie". Dlaczego tak rzadko o tym myślimy? Czym jest nasz los? Przypadek - nie przypadek?

Polecam książki polskiego patrioty Wojciecha Sumlińskiego:
 http://www.sumlinski.com.pl 

3 komentarze:

  1. http://stojeipatrze.blogspot.de/2015/05/dlaczego-gosuje-na-andrzeja-dude-i-ty.html
    sledze blog ,super i pozdrawiam Pana

    OdpowiedzUsuń
  2. Też polecam Sumlińskiego. Niebezpieczne związki B. K. to obowiązkowa pozycja na półce!

    OdpowiedzUsuń
  3. https://www.youtube.com/watch?v=SWgrc3OBZIA
    jest tego wiele,trzeba rozwalic ten system.Nie wiem czy coskolwiek zrobi Duda ale pewne ze obecny nic nie zrobił i nie zrobiłby...

    OdpowiedzUsuń